Ha Long Bay
Ostatnia i bardzo wyczekiwana atrakcja naszego dwutygodniowego pobytu w Wietnamie. Mimo że to jedno z najbardziej turystycznych miejsc na świecie, nie zawiodłam się, a wręcz przeciwnie, byłam pod ogromnym wrażeniem. Pogoda zdawała się nas nie rozpieszczać za bardzo podczas dwutygodniowego pobytu. Jadąc na północ Wietnamu w zimie trudno oczekiwać słońca i błękitnego nieba. Co prawda nie padało, jednak niebo było zakryte większość czasu szarymi chmurami i tylko w Hoi An mieliśmy dwa pogodne dni. Cóż za niespodzianka! Na koniec naszego wyjazdu zatoka Ha Long przywitała nas słońcem, błękitnym niebem, cudownymi widokami i nie tylko…..
Jedziemy tam, gdzie smok schodzi do morza!
Wszyscy bardzo dobrze znają obrazek wapiennych skał wyłaniających się z wody. To zatoka Ha Long – wizytówka Wietnamu, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Tak jak we wszystkich zorganizowanych wycieczkach do zatoki około godziny dziewiątej podjeżdża po nas minibus. Jesteśmy pierwszymi pasażerami. Wita nas Tank, nasz opiekun i przewodnik. Wreszcie mamy przewodnika Wietnamczyka, który płynnie i wyraźnie mówi po angielsku a co więcej jest przemiły i co chwila serwuje nam dowcipy. Daję pierwszy plus naszej zorganizowanej wycieczce! Dosiadają się inni pasażerowie: Koreańczycy, Niemcy, Francuzi. Podróż z Hanoi trwa około 3,5 godziny. Jedziemy w kierunku północno-wschodnim, przekraczamy deltę Rzeki Czerwonej, drugiej największej rzeki w Wietnamie. W przystani w Tuan Chau wsiadamy na łódź, która transferuje nas na pokład naszego statku. Tutaj widać ogrom całego przemysłu turystycznego. Jedne grupy wysiadają ze statków, zaraz po nich drugie wsiadają. Wszystko idzie jak w zegarku. Tank przedstawia nam cały plan, co po kolei będziemy robić. Nie będzie czasu na nudę! Po zakwaterowaniu w kajucie (czysto i klimatyzacja działa) na pokładzie serwują nam pyszny lunch w postaci różnych owoców morza i mięs. Po raz pierwszy Grzegorzowi smakuje frutti di mare. Za oknem widzimy słynne formacje, takie jak Głowa Psa czy Wyspę Łabędzi. Poznajemy miłe starsze małżeństwo z Niemiec, które podobnie jak my organizuje swoje wyjazdy na własną rękę, korzystając z miejscowych biur podróży.
Tłumy w zatoce Ha Long?
Niekoniecznie. Na przystani rzeczywiście przemysł turystyczny kwitnie i tłum turystów jest porażający. Zwiedzając zatokę statkiem miałam wrażenie, że tłumy się gdzieś rozpierzchły. Zatoka jest olbrzymia i na powierzchni 1500 kilometrów kwadratowych, rozsianych jest około 1900 wysepek i skalistych wysp. O ile wzgórze z punktem widokowym na wyspie Titov było oblężone przez dziki tłum chcący sfotografować siebie na tle zachodzącego słońca, o tyle wizyta w zatoczce Luom Bo była przepełniona błogą ciszą. Mieliśmy to szczęście być pierwszą grupą, która tam wpłynęła. Podobnie było ze zwiedzaniem jaskini Sung Sot. Nie staliśmy w kolejkach, żeby móc tam wejść, ani przy przemieszczaniu się wewnątrz. Widać nie ma reguły. Jeśli chodzi o liczbę statków w zatoce to rzeczywiście mija się ich niezliczoną ilość. Jednak gdy już zakotwiczą pod wieczór na uboczu cichej zatoczki, sprawiają niesamowite wrażenie. Światełka statków odbijają się w wodach zatoki Ha Long a nad nimi górują wapienne wieże skalne. Niezapomniany widok! Jest cisza. Nie dochodzi ze statków żadna muzyka ani odgłosy imprezowiczów. Kolejne miłe zaskoczenie i duży plus.
Czy warto? Przecież tam wszyscy jadą.
Zdecydowanie tak. Warto chociaż raz w życiu zobaczyć widok setek skał wyłaniających się z wody. Jeżeli ma się mało czasu tak jak my, to warto wykupić zorganizowaną wycieczkę. Można to zrobić na miejscu w Hanoi lub w Polsce. Ja dokonałam rezerwacji już w Polsce. Podczas planowania wyjazdu brałam pod uwagę wyspę Cat Ba, z której to za kilkanaście dolarów można zobaczyć południowo-wschodnią część zatoki Ha Long. Jak to zwykle bywa z planowaniem, rozsądek w końcu bierze górę i decyduję się na wyjazd z Hanoi. Szkoda nam trochę czasu na przemieszczanie się ze stolicy na wyspę. Miałam też świadomość, że na każdym rogu w Hanoi biura podróży oferują wycieczki ale nie wiadomo, na jaki standard się trafi. Taka loteria. Chcę mieć pewność, że nie będzie to statek ze szczurami i przypadkowym jedzeniem. Po przeczytaniu opinii z forów kontaktuję się z właścicielem biura w Sajgonie. Dostaję ofertę, której cena zwala z nóg. Dzisiaj wiem, że cena warta była tego, co dostałam w zamian.
Czy warto wybrać się na jednodniową wycieczkę do zatoki? Moim zdaniem zdecydowanie nie! Biorąc pod uwagę długość podróży z Hanoi do zatoki, czyli około 4 godzin, pobyt na samym stateczku to minimum kolejne 4 godziny i powrót do stolicy. Dość męcząca wyprawa. Oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie. Uważam, że dwa dni to minimum. Po dwóch dniach czułam mały niedosyt. Mając tak fajne towarzystwo, na jakie trafiliśmy, pyszne jedzenie, piękne widoki i atrakcje przyrodnicze zostałabym na statku dzień dłużej.
Bądź pierwszym, który skomentuje